Historia skupia się na handlarce bronią pracującej dla HCLI - Koko Hekmatyar. Większość jej interesów jest oczywiście nielegalna. Akcja ropoczyna się, kiedy do ekipy Koko dołącza chłopiec wyprany z emocji - Jonah. Chłopiec stracił rodziców właśnie przez handlarzy bronią. Teraz stara się wyśledzić ich i zemścić się. Ma nadzieję, że u boku Koko natrafi na tego, kto jest odpowiedzialny za śmierć jego rodziców.
O Jormungandzie dowiedziałem się całkiem niedawno. Kilka dni temu również skończyłem go oglądać. Fabuła anime nie jest do końca w moim stylu. Czasy dzisiejsze, zero fantastyki, przemytnicy bronią. No nie są to moje klimaty. Jednak etykietka seinen tak kusiła, że postanowiłem go obejrzeć.Teraz mam co do tej serii mieszane uczucia. Ma wiele zalet, jednak jedną ogromną wadę i to ona niestety przeważa na szali. Pierwsze kilka odcinków obejrzałem w niesamowitym tempie, jednak z następnymi było już gorzej.
Zacznę od chwalenia tej produkcji. A więc największa moim zdaniem zaleta tej serii - muzyka. Świetny opening, świetny ending. Nie mam pojęcia co mogę o nich jeszcze powiedzieć. Po prostu są idealne do tego anime. Nie są cukierkowe, mają charakterek. Tak jak cała seria. Nie widnieją na mojej playliście, ponieważ nie trafiają w moje gusta muzyczne za bardzo. Ale są tak dobre, że nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. OST również świetne. Muzyka idealnie dopasowana do sytuacji, zaczynająca się w odpowiednich momentach. Nigdy za szybko, nigdy za późno. Nigdy nie niszcząca chwili. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że ta seria ma najlepszą muzykę ze wszystkich, które obejrzałem.
Kolejna zaleta tej serii - kreska. Jest niesamowicie szczegółowa. Postacie są bardzo ładnie wykreślone, mają ludzkie kształty. Każdy jest inny. Nie są robione na jedno kopyto. To mi się bardzo podoba. Jedyną wadą jest to, że autorzy nie zawsze przykładali się do oczu. Kiedy następowałem na nie naprawdę duże zbliżenie były wykreślone w przepiękny sposób. Jednak zwykle pozbawione były szczegółów i wydawały się płaskie. Chociaż dodaje to oryginalności serii, postacie nie są wykreślone w podobny sposób do jakiegokolwiek innego anime. Tła są mistrzostwem. Niebo sprawia czasami wrażenie prawdziwego. Krajobrazy już nie, ale i tak są przepiękne. Do tego wszystkiego dochodzą niesamowicie płynne animacje, ciekawe ujęcia i nie przesadzona ilość krwi.
Z bohaterami w tej serii jest różnie. Jednak mogę uznać, że nie są wadą tej serii. Są ciekawe, interesujące. Każdy bohater ma swoją przeszłość i własne zachowanie, dość oryginalne. Ciężko podpiąć mi ich pod jakikolwiek schemat. Moja uwaga najbardziej skupiła się na dwóch żeńskich postaciach - Koko i Valmet. Obie są niesamowite. Historia Valmet wydaje się być głównym wątkiem pierwszego sezonu Jormunganda, przyćmiewa wszystko inne. I w sumie podoba mi się to. Valmet nie poddała się po stracie swoich żołnierzy. Do dziś męczą ją koszmary o tym dniu, jednak żyje, aby się zemścić i służyć Koko. Sama Koko również jest ciekawa. Twierdzi, że rozprowadza broń dla pokoju. To trochę nielogiczne, prawda? Innym razem, kiedy mówiła o swoich celach jej słowa zostały wyciszone. Czyżby nasłanej na siebie zabójczyni powiedziała coś innego niż młodemu Jonahowi? No właśnie, Jonah. Główny bohater, a beznadziejny. Zimny chłopak? Kiedy? Chyba w pierwszych minutach pierwszego odcinka. Zdecydowanie za szybko zaczyna ewoluować, pokazywać emocje, otwierać się przed Koko i resztą. Nie podoba mi się to.
No to teraz wada tej serii, a mianowicie fabuła. Niby jest. Jonah chce wyśledzić handlarza bronią odpowiedzialnego za śmierć swoich rodziców. Ja się jednak pytam kiedy to zostało w jakikolwiek sposób ukazane? Nigdy. Jonah nic nie robi w tym celu. On po prostu dołączył do Koko, z przymusu jej brata co prawda i walczy dla niej. Stopniowo się do niej przywiązuje, więc zaczyna to robić z przyjemnością. A gdzie zemsta? Nigdzie. Wróć, jest zemsta. Ale Valmet na zabójcy jej oddziału. Tego jednak i tak nie mogę nazwać wątkiem, na którym opiera się fabuła tego anime, ponieważ dotyczy to zaledwie kilku z 12 epizodów. Zostaje jeszcze pokój na świecie do którego dąży Koko. Tego również jakoś nie widać. Nie robi nic dla pokoju, po prostu sprzedaje broń i powoduje kolejne śmiertelne dla swoich przeciwników strzelaniny. Tak więc fabułą Jormunganda cierpi na ewidentny brak fabuły. Jedynym co ratuje to anime trochę pod względem opowiadanej historii jest zakończenie. Zaskakujące, motywuje do ruszenia drugiego sezonu.
Jeśli ktoś lubi totalną rozróbę to polecam to anime gorąco. Jedna wielka sieczka + genialne plany Koko. Chcecie interesującej fabuły? Nawet nie ruszajcie tego anime, nie znajdziecie jej. No chyba, że lubicie oglądać anime tylko dla ładnej kreski i dobrej muzyki. Wtedy Jormungand będzie ucztą dla waszych oczu i uszu. Pomimo to jednak wezmę się za drugi sezon Jormunganda. Niby w końcu pojawia się jakaś fabuła, Koko zaczyna na serio realizować swój plan. Zobaczymy co z tego będzie. Jak tylko go skończę to o nim napiszę.
Komentarze
Prześlij komentarz
Arigatou gozaimasu ! ^^